„Dla człowieka, który uwierzył, który przeżył wyzwolenie, Bóg staje się sensem, zródłem i celem życia, jedynym pożądaniem i jedyną miłoscią.”
Być chrześcijaninem
Życie chrzescijańskie, bycie dzieckiem Boga nie ogranicza się jedynie do sprawowania kultu. Chodzi wlaśnie o życie pełne dynamizmu, o nieustanny rozwój na drodze miłosnego dialogu. Zrozumienie tej prostej prawdy staje sie fundamentalne w podejsciu do modlitwy w doświadczeniu franciszkańskim. Dlatego Franciszek nie tyle mówi i zabiega o samą modlitwę, co raczej o jej ducha. Chodzi o bazę, o fundament, o środowisko, a nie o formy. Bo rzeczywiście w życiu chrzescijańskim, w zyciu z Bogiem nie modlitwa jest ważna, ale trwanie w komunii z samym Bogiem, w zasięgu Bożej miłości, to znaczy tam, gdzie człowiek wciąż jeszcze jest otwarty i gotowy na przyjmowanie Bożych poruszeń. Oczywiście modlitwa jest konieczna do tego, aby to trwanie z Bogiem i w Bogu potęgowało sie i przynosiło owoce. Modlitwa. Nie ona jest celem, celem jest sam Bóg, tylko Bóg.
Zachwyt nad Bogiem
Dla człowieka, który uwierzył, który przeżył wyzwolenie, Bóg staje się sensem, zródłem i celem życia, jedynym pożądaniem i jedyną miłoscią. W takim wypadku modlitwa nie jest niczym innym, tylko miłosnym szeptaniem, nieustannym uwielbianiem i wyrażaniem zachwytu, zwierzaniem się z najskrytszych doznań i przeżyć, ufnym proszeniem o gesty miłosci. Modlitwa więc nie jest już obowiązkowym pacierzem, wypełnieniem prawa (jego wypełnieniem i tak jest miłość), ale miłosną, spontaniczną koniecznością. Ktoś, kto kocha, chce mówić, wyrażac swą miłość na wszelkie możliwe sposoby. Tak też modlitwa do kochającego i kochanego Boga jest aktem miłości, wciąż nowym i głębszym zanurzaniem się w niej i utwierdzaniem w jej żywości.
Miłość słucha
Kto kocha, chce słuchać ukochanego głosu. Dlatego Franciszek szczególnie umiłował sobie Słowo Boga. Dla niego, niewykształconego, było ono jasne i od razu przyswajane z wielkim poruszeniem, gdyż było dla niego nie martwą literą, ale duchem i życiem (J 6, 64). Swoim prostym sercem docierał do głębi Biblii – dla niego autentycznej, miłosnej mowy Boga – jakby bez barier. Tam, gdzie mistrzowie ze swoją wiedzą musieli zatrzymac się i zamilknąć, on poruszał się swobodnie, gdyż czuł się jak zakochany w obecnosci ukochanej. Dla niego ważna była ta atmosfera zakochania, którą nazywał duchem świętej modlitwy i pobożnosci: „bracia (…) niech pracują wiernie i pobożnie, tak, żeby uniknawszy lenistwa, nieprzyjaciela duszy, nie gasić ducha świętej modlitwy i pobożności, któremu powinny służyć wszystkie sprawy doczesne”.
Warunki dobrej modlitwy
Franciszek nie neguje innych wartości, ale podkreśla wartość nadrzędną, bez której każde inne działanie, nawet bardzo dobre, traci swój sens. „Jest moim życzeniem, abyś wykładał świętą teologię braciom, byle tylko podczas tego studium nie gasili oni w sobie ducha świętej modlitwy i pobożności, jak mówi Reguła”. Franciszek upominał też braci, którzy prowadzili frywolne czy rozlazłe dyskusje, mówiąc: mądre milczenie strzeże czystości serca, a właśnie czystość serca i prostota umysłu są warunkiem modlitwy. „Błogosławiony ten zakonnik, który znajduje zadowolenie i radość tylko w najświętszych słowach i dziełach Pana i pociąga przez nie ludzi do miłości Boga w radości i weselu. Biada zaś temu zakonnikowi, który ma upodobanie w słowach próżnych i płochych i przez nie skłania ludzi do smiechu”.
Człowiek zamieszkaniem Boga
Franciszek wciąż przypomina o konieczności trwania w zasięgu Bożej miłości, o konieczności zamieszkania Ducha w człowieku. Taki właśnie jest fundament wszelkiej modlitwy, i bez niego tak naprawdę nie można się modlić. „I przygotowujmy w sobie zawsze przybytek i mieszkanie temu, który jest Panem Bogiem wszechmogącym, Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, który mówi: Przeto czuwajcie, modląc się na każdy czas, abyście byli godni uniknąć wszelkiego zła, które przyjść ma i stanąć przed Synem Człowieczym. A gdy staniecie do modlitwy, mówcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiosach. I uwielbiajmy go czystym sercem, bo zawsze trzeba sie modlić, a nie ustawać; bo Ojciec takich szuka czcicieli. Duchem jest Bóg, a ci, co Mu cześć oddają, trzeba, aby Go czcili w duchu i w prawdzie”.
Atmosfera zakochania, duch świętej modlitwy i pobożności jest zamieszkaniem Bożego Ducha w człowieku. Duch zaś całą swą mocą miłości rozpala pragnienie dziecięcego, przepełnionego wdziecznością kochania Boga Ojca i Stwórcy. W tym Duchu człowiek może wołac: Abba, Ojcze! (por. Rz 8,15). Franciszek wie, że modlitwa nie jest pobożnym wysiłkiem człowieka, ale jest przede wszystkim otwarciem na Boże działanie: to nie człowiek, ale Bóg. „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy sie modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami” (Rz 8,26). To sam Duch modli sie w Franciszku, a Franciszek pozwala mu się w sobie modlić. Nie chodzi tu tylko o zwykłą modlitwę; tak dzieje się z calym życiem.
Zjednoczenie w Eucharystii
Takze zjednoczenie człowieka z Jezusem w Eucharystii dokonuje się w Duchu. Franciszek mówi do braci: „To Duch Panski przebywajacy w wiernych przyjmuje Najswietsze Ciało i Krew Pana. Wszyscy inni, którzy nie mają udziału w tym Duchu, a przyjmują je, sąd sobie jedzą i piją”. Dlatego, aby się modlić naprawdę, konieczne jest życie w Duchu, aby trwać w zasięgu Bożej miłości, aby trwać w Prawdzie i nie okłamywać siebie samego i Boga. Bracia „niech pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Panskiego i pozwolić Mu w sobie działać”.
Wskazówka
Aby życie modlitwy stało sie rzeczywistością jak w Franciszku, trzeba też zwrócić uwagę na jego prostą wskazówkę: „Blogosławiony ten sługa, który nie mówi w nadziei nagrody i nie ujawnia wszystkich swoich spraw, i nie jest prędki do mówienia, lecz przewiduje roztropnie, co powinien mówić lub odpowiadać. Biada temu zakonnikowi, który dóbr, jakich mu Pan udziela, nie ukrywa w swoim sercu i nie okazuje ich czynami, lecz chce je ludziom okazać słowami, by zdobyć uznanie. Otrzymuje on wprawdzie swoją zapłatę, lecz słuchacze odnoszą mało korzysci”. Zapominając o tym napomnieniu nie można przeżyć autentycznego, intymnego spotkania z Bogiem.
Franciszkowa modlitwa
Cóż można powiedzieć o formach Franciszkowej modlitwy? Franciszek nie stworzył jakichś nowych, szczególnych technik modlitwy. Jego modlitwy nie można sprowadzić do zawężonego schematu. On po prostu modlił się. Najprościej należałoby powiedzieć, że modlił się tak, jak pobudzał go Duch Boży. Sam zresztą o tym wspomina: „A Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, tu i we wszystkich kosciołach twoich, które są na całym świecie, i blogosławimy Tobie, że przez święty krzyż twój odkupiłeś świat”.
Kiedy znajdował się wsród innych, był bardzo spokojny, jakby zamierał. Kiedy nagle nawiedzał go Pan duchem szczególnej radości, wsuwał się do swoistej celki zakonnej, zasłaniając swą twarz rekawem, aby nie pozostać na widoku i nie uronić żadnej pociechy ze spotkania z Najwyższym. Kiedy zaś znajdował się w miejscach odosobnionych, skakał, tańczył, śpiewał, płakał, bił się w piersi, rozmawiając głośno z Panem i jednocząc się z nim i sercem i umysłem. Doskonałą charakterystykę jego modlitwy dał jego pierwszy biograf Tomasz z Celano: „Franciszek, kiedy się modlił, był już nie tyle modlacym się człowiekiem, co samą żywą modlitwą”.
Centrum Franciszkowego życia modlitwy jest Eucharystia. Patrząc na jego listy nawołujące do kultu eucharystycznego, należałoby go nazwać apostołem Eucharystii. Tajemnica Eucharystii wypływa z tajemnicy Wcielenia, a jej przeżycie u Franciszka przyniosło piękne owoce: celebracja Bożego Narodzenia w Greccio oraz szczególna milość do Matki Bożej promieniująca z jego pism. W Franciszkowym doświadczeniu modlitwy nie można pominąć jego miłości do psalmów. Celebrował bowiem liturgię godzin i sam przecież ułożył Oficjum Męki Pańskiej, zawierając w nim ulubione fragmenty psalmów i innych ksiąg biblijnych.
Wszystkie modlitwy autorstwa Franciszka, wszystkie opisy biografów są jedynie świadectwem jego miłości do Miłości Ukrzyżowanej, do której pragnął przylgnąć, upodobnić się i zostać w Niej przemienionym – dla chwały Ojca, któremu pragnął oddawać „wszelką slawę, wszelką chwalę, wszelką wdzieczność, wszelką cześć i wszelkie blogoslawieństwo”. To pragnienie Franciszka spełniło się, a jego prawdziwość została przypieczętowana przez stygmaty, które nie tyle są znakiem dla tłumów ludzi, co intymną odpowiedzią Jezusa na Franciszkowe, pełne zaufania, miłosne szeptanie.