ks. dr Michał Damazyn
treść wykładu wygłoszonego podczas międzynarodowej konferencji naukowej „Apostołowie Bożego Miłosierdzia” w dniu 17 września 2016 r. w Wilnie
Trwa ustanowiony przez papieża Franciszka Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, który jeszcze wymowniej skłania sam Kościół, jak i innych chrześcijan i osoby bez wiary do pochylenia się nad prawdą o Bożym miłosierdziu. Dla wielu jest ona mylona z charytatywnością lub – mówiąc „językiem świata” – dobrodusznością. Stąd bywa sprowadzana do wypełniania uczynków miłosiernych, których źródłem jest ludzka dobroczynność wobec bezradnych lub pogubionych, potrzebujących wsparcia. Patronką tegoż miłosierdzia uczyniono św. s. Faustynę Kowalską i św. papieża Jana Pawła II.
Niewielu dostrzega w tym pewną płytkość myśli, a nawet nielogiczność, która po nawet pobieżnej lekturze „Dzienniczka” wspomnianej Sekretarki Bożego miłosierdzia przeradza się w sprzeczność z takim rozumieniem owej prawdy. Swoisty boom publikacji i „ekspertów” od Bożego miłosierdzia wcale nie ułatwia dotarcia do tej prawdy, która jest teologiczną i egzystencjalną zarazem, zarówno dla Kościoła (świata), jak i każdego ucznia Chrystusa.
By taką się stała, wyniesiona ponad ludzki sentymentalizm, należy wrócić do słów papieża Franciszka, który w bulii „Misericordiae vultus”, ogłaszającej Rok Święty, kilkukrotnie powtarza potrzebę kontemplacji tajemnicy miłosierdzia, czyli Oblicza Chrystusa[1] i wskazuje na Boga Ojca. Odnosząc się do fragmentu Ewangelii św. Łukasza (6, 36) obwieszcza hasło tego Jubileuszu: Miłosierni jak Ojciec i chce, aby być zdolnymi do miłosierdzia, powinniśmy najpierw nastawić się na słuchanie słowa Bożego. To oznacza odzyskanie na nowo wartości ciszy, aby móc medytować słowo, które jest do nas zwrócone. W ten sposób możliwa jest kontemplacja miłosierdzia Boga i przyjęcie go jako własnego stylu życia[2]. Analizując życie, posłuszeństwo Woli Bożej i Boże prowadzenie osób przez Niego wybranych do ogłaszania prawdy o Bożym miłosierdziu pozwala dostrzec, że punktem fundamentalnym na drodze powołania każdego z nich było oddanie siebie Bogu w posiadanie. Ono konstytuowało na nowo apostoła Jego miłosierdzia, który sam doświadczając Jego łaski, próbował ją – na miarę swoich możliwości – naśladować w swojej codzienności[3].
s. Faustyna Kowalska
Dzieło św. s. Faustyny Kowalskiej, rozpowszechnione na świecie także przez posługę św. papieża Jana Pawła II nie jest czymś jednostkowym, wyjątkowym i niepowtarzalnym. Dziś coraz bardziej dostrzegamy, że Oboje wspomniani są wspaniałymi, ale jedynie Kamieniami w mozaice Bożego miłosierdzia, jaką Bóg od przynajmniej kilku wieków układa z wybranych przez siebie osób. Coraz więcej dostrzegamy cech wspólnych pomiędzy objawieniami św. Małgorzaty Marii Alacoque i św. Faustyny, ale i rozumiemy, że nie tylko ta polska mistyczka przypomniała Kościołowi (światu) na początku XX wieku Boże miłosierdzie[4].
Błogosławiony ks. Michał Sopoćko, wileński spowiednik św. Faustyny, którego zaangażowaniu zawdzięczamy pierwsze dzieła wypełniające wolę Zbawiciela, przekazane przez widzenia swej Penitentki już w latach trzydziestych ubiegłego wieku dokonał gruntownej analizy teologicznej treści widzeń, ale i ich „przydatności” duszpasterskiej. W niewielkiej broszurce, wydanej we Wrocławiu w 1948 roku, że objawienia św. Faustyny są jak gdyby postawieniem kropki nad „i”[5] wobec dwóch innych: zmarłej w 1916 roku s. Benigny Konsolaty Ferrero, włoskiej zakonnicy ze Zgromadzenia Wizytek oraz zmarłej w 1922 roku w Hiszpanii s. Józefy Menendez ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego. Proces beatyfikacyjny pierwszej z nich rozpoczął się w 1925 roku, drugiej zaś w 1947 roku, choć pierwsze wzmianki o jej objawieniach i stygmatach znane były jeszcze przez II wojną światową. Wydaje się, że dla ks. Sopoćki widzenia wszystkich trzech Sekretarek Bożego miłosierdzia były częścią większego Bożego planu, poprzez który Bóg przypomina Swoje miłosierdzie.
ks. Michał Sopoćko
W swoim „Dzienniku” kapłan ten napisał: Są prawdy, które się zna i często o nich słyszy i mówi, ale się ich nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy miłosierdzia Bożego. Tyle razy wspominałem o tej prawdzie w kazaniach, myślałem o niej na rekolekcjach, powtarzałem w modlitwach kościelnych, ale nie rozumiałem znaczenia tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść – że jest najwyższym przymiotem działalności Boga na zewnątrz. Dopiero trzeba było prostej zakonnicy s. Faustyny ze Zgromadzenia Opieki Matki Bożej (magdalenek), która intuicją wiedziona powiedziała mi o niej krótko i często powtarzała, pobudzając mnie do badania, studiowania i częstej o tej prawdzie myślenia. […] Słuchałem, niedowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych – dopiero po kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i przekonałem się o skuteczności tego starego wprawdzie, ale zaniedbanego i domagającego się w naszych czasach odnowienia wielkiego, życiodajnego kultu[6]. Ks. Sopoćko z czasem nie tylko przekonał się, że dane jest mu uczestniczyć w Bożym planie, zgodził się na to, stając się z czasem niezłomnym realizatorem życzeń Chrystusa, przekazywanych przez jego Penitentkę. Przebywając na przełomie sierpnia i września 1938 roku w Krakowie (zatem na miesiąc przed śmiercią s. Faustyny) był już przekonany o jej świętości[7]. Wtedy też zapisał trzy wskazania, którymi ma się kierować w dalszym życiu, krzewiąc kult Bożego miłosierdzia[8]: 1. Mam nie ustawać […] nigdy nie mogę powiedzieć, że uczyniłem dosyć; 2. Być raczej obojętnym na sprawy Zgromadzenia, które miało powstać, by wielbić i głosić Boże miłosierdzie[9]. Bóg przyprowadzi osobę ze świata, która będzie miała pewne znaki do poznania, że to jest ona; 3. dotyczyło jego samego: mieć czystą intencję w całej sprawie i działalności. Nie szukać siebie, a tylko chwały Bożej i zbawienia bliźnich […] Nie wysuwać się na pierwsze miejsce…
Jeszcze za życia swej Penitentki ks. Sopoćko przystąpił do realizacji powierzonych mu przez Zbawiciela zadań: wygłaszał homilie i kazania oraz publikował artykuły o Bożym miłosierdziu, kazał namalować obraz według wskazań s. Faustyny i drukował jego kopie, rozpowszechnia modlitwę koronką, zabiegał o ustanowienie święta Bożego miłosierdzia. Jedynie wobec Zgromadzenia pozostawał wyczekujący. Po śmierci s. Faustyny ks. Sopoćko ma świadomość, że stał się niejako jedynym odpowiedzialnym za wypełnienie słów Zbawiciela mających wymiar orędzia o Bożym miłosierdziu.
s. Helena Majewska
W połowie kwietnia 1940 roku do ks. Sopoćki zgłosiła się Helena Majewska, siostra Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, prosząc o objaśnienie widzeń, których doświadczała od dzieciństwa.
Helena Majewska urodziła się 10 kwietnia 1902 roku we wsi Kuryłowce na Podolu. Ubożenie rodziny i represje carskie wobec ludności polskiej powodowały częste zmiany miejsca zamieszkania, sukcesywnie pogarszające ich status materialny. Przed majem 1928 roku, po ukończeniu czterech klas gimnazjum i szkoły zawodowej) zamieszkała w Wilnie, gdzie spotkała siostry anielskie (dalej: CSA; wspólnota ta do 1940 roku działała jako Towarzystwo Filantropijno-Oświatowego „Labor”). Pierwsze śluby zakonne w tej bezhabitowej wspólnocie złożyła 2 października 1935 roku, przyjmując zakonne imię Rafaela. Wieczyste zaś sześć lat później. Pracowała w Wilnie i Pryciunach, gdzie spędziła czas II wojny światowej. Po jej zakończeniu postanowiła pozostać na placówce CSA w Pryciunach. Została aresztowana wraz z innymi siostrami CSA w Wielkanoc 1950 roku i skazana za „działania antysowieckie” i ukrywanie „agenta Watykanu” ks. Antoniego Ząbka SJ. Skazana została na 5 lat zesłania. Karę odbyła w obozie karnym w Dolince, w Kazachstanie. W 1956 roku powróciła do Wilna, gdzie pracowała do śmierci – 5 grudnia 1967 roku. Jej ciało pochowano na cmentarzu zwierzynieckiem w Wilnie.
Ze spisanym przez nią pism („Dziennik” z lat 1940-1943 i „Moich wspomnień”) wyłania się obraz osoby, która od dzieciństwa doświadczała spotkań z Jezusem, Maryją, Aniołem Stróżem, ale i dręczoną przez złego ducha. W jednej z notatek napisała: To całe moje szczęście, że Pan Jezus sam był moim Aniołem Stróżem, Nauczycielem, Opatrznością, która kierowała moimi krokami i losem mego życia. Pan Jezus przybiegał do mnie codziennie jako Dziecię w wieku moich lat dziecinnych i bawił się ze mną razem[10]. Był taki zawsze jak ja, to znaczy, gdy ja rosłam, to i Pan Jezus jakby rósł i stawał się większy. Pan Jezus widocznie chciał, abym się dobrze czuła w Jego towarzystwie i nie krępowała się Jego Osobą, bo nie wiem, jakbym się czuła będąc dzieckiem, widziała Jezusa dorosłego[11]. Czułam Jego obecność przy mnie wyraźnie, słyszałam Jego głos osobisty, wyraźny często w dzieciństwie, prawie codziennie. Bez nadprzyrodzonych jakichś tam ekstaz i widzeń, lecz w najprostszy sposób towarzyszył mi ciągle i jak najlepszy kierownik, i przewodnik, pouczał mnie w drodze życia doskonalszego[12]. Nazywał Swoją apostołką[13], męczenniczką[14] i matką dusz[15]. Chrystus prosił ją, by złożyła swoje życia w ofierze jako okup za grzechy całego świata[16], co niemal natychmiast uczyniła.
Siostra Helena wspominając po latach obietnicę otrzymaną od Jezusa w czasie modlitwy w 1928 roku zapisała tamto Jego zapewnienie, że mnie kocha, że da mi dużo… dużo… łask, że mnie nigdy nie opuści, ale mam to zachować w tajemnicy. Pan Jezus wierny jest w Swojej obietnicy, idzie ze mną krok w krok przez życie, idzie i sypie łaski ze Źródła miłosierdzia, jakie tylko chce…[17] Obiecał nigdy jej nie opuścić[18]. Wielokrotnie wyjaśniał czym jest Boże miłosierdzie.
W pierwszej notatce swego „Dziennika” zapisała: Będąc w kościele św. Kazimierza, przy ołtarzu św. Andrzeja Boboli, przyszła mi myśl taka, żeby od dnia dzisiejszego rozpocząć nowennę za wstawiennictwem tegoż Świętego, o miłosierdzie Boże: dla naszej Ojczyzny, Zgromadzenia i siebie. […] Minęło tak kilka dni. Jednak w sumieniu czułam coraz wyraźniejszy jakby wyrzut, że trzymam to w tajemnicy dla siebie tylko, a Bóg chce, aby z podwojoną wiarą i ufnością w miłosierdzie Boże zwróciło się jak najwięcej ludzi, że mam być apostołką miłosierdzia Bożego, dlatego powinnam się zwrócić do kogoś, kto by mi mógł udzielić rady i światła w tej sprawie. Zwierzyłam się więc trochę z tego siostrze mistrzyni naszego nowicjatu, do której miałam zawsze wiele zaufania. Ona mnie skierowała, jak sama się wyraziła, do bardzo światłego i gorliwego kapłana – doktora teologii ks. Michała Sopoćki, któremu Bóg w szczególniejszy sposób powierzył sprawę kultu miłosierdzia Bożego. O pochodzeniu i rozszerzaniu nabożeństwa do miłosierdzia Bożego nic dotąd nie wiedziałam. Ucieszyłam się bardzo z tej rady i teraz jestem spokojną, że pójdę dalej drogą Woli Bożej, że nie zbłądzę w swoich dążeniach w dobrem, bo mam Kogoś, kto czuwa nade mną i mną kieruje[19].
Utrzymanie w sekrecie swych doświadczeń i dzieła, do którego została powołana sprawiało jej początkowo trudność. Potrzebowała weryfikacji prawdziwości słów, które – jak była przekonana – pochodzą od Chrystusa. Pragnęła kierownika duchowego. Jednakże i ks. Sopoćce miała przekazać, że Chrystus życzy sobie, aby jej posługa pozostała tylko do jego wiadomości.
Zakon Miłosierdzia
Zbawiciel życzył sobie, by s. Majewska stała się pomocą w organizowaniu nowego Zgromadzenia. Tak wspomina tamto polecenie: gdy dziś sama złączyłam się w gorącej modlitwie w Komunii św. Pan Jezus objawił mi Swą Wolę, że mam pozostać w tym samym Zgromadzeniu, w którym jestem, ponieważ zakon miłosierdzia ma powstać z osób żyjących w świecie, które nie były jeszcze zakonnicami. Organizować ten zakon dziewic ma również osoba świecka, mająca powołanie do takiego rodzaju życia, jaki on będzie miał. Mnie zaś Pan Bóg, dając łaski podobne, jakie miała śp. s. Faustyna ze Zgromadzenia Sióstr Magdalenek, używa jako narzędzie pomocnicze, które ma w porozumieniu się z Ojcem od miłosierdzia dopomóc tej, która będzie stała na czele nowo organizującego się zakonu miłosierdzia. Życie moje jednak powinno być ukryte i nikomu nieznane, czyli że swoją osobą nie mam zakrywać osoby śp. s. Faustyny w jej szczególnym posłannictwie o miłosierdziu. Nie powinnam też pracować jako mistrzyni całego nowicjatu ze względu na łatwość ukrycia się i pomnożenia w sobie cnoty pokory, która ze względu na łaski, jakie otrzymuję, ogromnie jest potrzebna mojej słabej naturze[20].
Wydaje się z analizy Dzienników zarówno ks. Sopoćki, jak i s. Majewskiej, że to od niej wyszedł impuls do jego pracy nad nowym Zakonem Miłosierdzia. Rano w kościele po przyjęciu Komunii św. Pan Jezus mówi do mnie, żebym powiedziała Ojcu, aby już teraz rozpoczął swą pracę nad założeniem nowego zakonu miłosierdzia Bożego[21]. Była połowa lipca 1940 roku.
Latem 1941 roku ks. Sopoćko do Pryciun, gdzie wówczas pracowała s. Helena skierował jedną z uczestniczek organizowanych w jego mieszkaniu cotygodniowych spotkań Sodalicji Mariańskiej, absolwentkę filologii klasycznej Uniwersytetu Wileńskiego, która pomagała mu między innymi w przepisywaniu, redakcji i kolportowaniu tekstów o Bożym miłosierdziu Jadwigę Osińską[22]. Siostra Helena zaś zapisała: Będąc w katedrze na Mszy św., w czasie Ofiarowania, przyszła mi na myśl Jadwiga Osińska, o której już raz mówił mi Pan Jezus, gdy była na zebraniu u księdza profesora, że ona jest tą wybranką, która ma założyć nowy zakon miłosierdzia Bożego. […] Powiedz jej, żeby się w spełnieniu Mej Woli nie wahała. Chcę, aby ona została założycielką mego umiłowanego zakonu miłosierdzia Bożego. Niech się sposobi do niego przez modlitwę, ofiarę i coraz głębsze poznanie moich prawd wiary świętej[23]. I upewniając się, dopisała: Był to głos Pana Jezusa, więc nie mam wątpliwości[24]. Jadwiga Osińska złożyła swoje pierwsze roczne śluby w kaplicy sióstr urszulanek przy ul. Skopówka w Wilnie, w obecności s. Majewskiej na ręce ks. Sopoćki, dnia 15 października 1941 roku. Przyjęła imię zakonne Faustyna.
Wkrótce do Osińskiej dołączyły inne, tworząc tzw. Wileńską Szóstkę[25]. Ich dalsze losy, także dotyczące budowania Zakonu Miłosierdzia znane są z już z wielu innych, zachowanych do dziś źródeł, także ich notatek i dzienników.
Wydaje się, że do rekrutacji Szóstki spośród wielu kobiet, z którymi ks. Sopoćko miał wówczas kontakt przyczyniła się także s. Helena. W notatce datowanej na dzień 21 lutego 1942 roku s. Majewska napisała: Widziałam garstkę dziewic, na początku tylko szóstkę, które zbliżały się do Jezusa, dotykały rany Jego boku i jakby coś do rąk brały, i tak z zapełnionymi dłońmi powracały i oddawały ludziom. Czynność tę wykonywały bardzo szybko. Powtarzało się to często, że wracały znów do Jezusa i znów z pełnymi rękami rozbiegały się na różne strony. Gdy się tak długo przyglądałam, poznałam osoby mi znane Jadzię, Izę, Adelę, Ludkę, inne dwie były niewyraźne, jakby jeszcze nieznane. […] Zrozumiałam, że to przyszłe Zgromadzenie miłosierdzia Bożego tak wygląda początkowo[26]. Wybranymi były: Jadwiga Osińska, Izabela Naborowska, Adela Alibekow i Ludmiła Roszko.
Tożsamość dwóch pozostałych członkiń Szóstki staje się jasna po lekturze notatki z marca 1942 roku. Siostra Majewska napisała wówczas: Kazał mi też Pan Jezus powiedzieć, aby Ojciec przyjął do zakonu miłosierdzia jeszcze dwie dusze pragnące Bogu służyć, a mające ku temu różne trudności rodzinne. Ja ich osobiście nie znałam, lecz Ojciec znał je dobrze. Gdy one zwierzały się Ojcu ze swych pragnień służenia Bogu, Ojciec się jeszcze wahał, czy powiedzieć im co o nowo powstałym zakonie miłosierdzia, czy też nie, bo rodzinne trudności i wiek już starszy mogą być nawet według prawa kanonicznego do życia wspólnego poważną przeszkodą. Niedługo czekając przyszło światło Boże z góry, bo gdy pewnego dnia spotkałam na schodach idącą do Ojca nieznaną mi panienkę, Pan Jezus wskazał mi na nią, że ta ma być także Jego oblubienicą w zakonie miłosierdzia. Gdy mnie zapytano o nią – mogłam twierdząco powiedzieć, że ta. Tak, Bóg chce ją mieć w życiu zakonnym, a trudności jej z czasem zostaną odjęte i z całą swobodą będzie mogła służyć Bogu i ludziom. Potem, gdy ją poznałam, dowiedziałam się, że była to p. Jadwiga Malkiewiczówna. O pannie Zofii Komorowskiej również miałam podobne światło o Woli Bożej względem jej powołania[27].
W „Dzienniku” s. Majewskiej znajduje się także najpełniejszy opis ich pierwszych rocznych ślubów. Miały one miejsce w wileńskim Karmelu (co poświadcza zapis w tamtejszej kronice) dnia 11 kwietnia 1942 roku, w dniu projektowanego Święta Miłosierdzia[28]. Opis ten został zakończony następującą puentą: Były to narodziny Zakonu Służebniczek Miłosierdzia, którego chciał według słów s. Faustyny Pan Jezus, a tym samym i s. Faustyna, i Ojciec[29].
Wartym uzupełnienia jest także informacja pochodząca z „Dziennika” (dotąd nie opublikowanego) I. Naborowskiej. W nim, wspominając swój wyjazd z Wilna w końcu sierpnia 1946 roku napisała: Dowiedziałam się dziś, że Pan Jezus wyraźnie objawił Swoją Wolę co do naszego zgromadzenia naszej Mateczce [tzn. s. Majewskiej]. Ukazywał się kilka razy i wskazał nas, jako kandydatki do nowego Zgromadzenia. Dlatego właśnie Mateczka była naszą Mistrzynią i nasz Ojciec powierzył jej „hodowanie piskląt Miłosierdzia Bożego”. Nasz Ojciec był Jej kierownikiem duchowym i wszystkie żądania Pana Jezusa Mateczka spisywała w swoim dzienniczku. Z naszych Siostrzyczek wie o tym wszystkim jedna tylko s. Faustyna. […] Dowiedziałam się jeszcze od s. Faustyny, że Mateczka zobaczyła kiedyś cała naszą szóstkę tulącą się do Pana Jezusa, a On Sam nadał mnie imię Benigna”[30].
pomoc w apostolstwie
Pierwszym jest próba stwierdzenia źródła widzeń, o których wspomina s. Majewska. Ona sama jest przekonana – pewna, że tym, który jej się objawia jest Chrystus, jednak w chwili słabości, obawia się, że zwodzi ks. Sopoćkę, który nie powinien jej słuchać. Swoimi wątpliwościami dzieliła się wtedy ze swoim kierownikiem duchowym, od którego w odpowiedzi usłyszała wówczas, że to, co mu opowiadała było dla niego tylko wskazówką i pobudką do rozważania prawd Bożych. Swe postępowanie opierał zaś na Prawdzie Bożej objawionej w Piśmie św. i nauce Kościoła[31].
Na uwagę zasługują także te zapisy „Dziennika” s. Heleny, które są swoistym potwierdzeniem misji s. Faustyny, wobec której posługa s. Heleny ma charakter dopełniający. Przykładów potwierdzających tę tezę jest w „Dzienniku” s. Majewskiej wiele. Wspomnieć można choćby następujące słowa Jezusa z 24 września 1941 roku: Patrz, jak prawo Boże jest deptane i nikt się z nim nie liczy. Świat o własnej sile się nie odrodzi, lecz trzeba mu Moich łask ze Źródła miłosierdzia, które uleczą go z tej strasznej choroby. Stanie się to dopiero wtedy, jak się wszyscy zwrócą do miłosierdzia, które wypływa z Serca Mego, a które już raz wyraźnie objawiłem wiernej służebnicy Mojej Faustynie, lecz chcę, by to nabożeństwo potwierdzone było przez Mego zastępcę na ziemi w Kościele Katolickim w Rzymie[32]. Sama s. Helena jest tą, która zachwyca się działaniem Boga dokonanym przez s. Faustynę[33], ale i sama korzysta już z jej widzeń. Wspomina, że modli się koronką[34], czci obraz Króla Miłosierdzia[35], wyprasza odpust zupełny w dzień projektowanego Święta Miłosierdzia[36]. Zanotowała także niemal kompletny formularz Mszy św., który miałyby być stosowany podczas Święta Miłosierdzia[37], jak i sposób odmawiania koronki i rozważań do niej[38].
Siostra Helena napisała też kilkukrotnie polecenia Jezusa, które miała przekazać ks. Sopoćce, pomocne mu w jego dziele krzewienia kultu Bożego miłosierdzia. Jezus „proponował” ks. Sopoćce fragment Psalmu 85 jako temat przewodni do przygotowywanej przez niego jednej z konferencji dotyczącej miłosierdzia Bożego[39]. W notatce z dnia 21 czerwca 1940 roku s. Majewska zapisała: Wrócę teraz do tego, jak mi Pan Jezus kazał iść do Ojca… i powiedzieć o zmianie tematu konferencji. Mówię więc Panu Jezusowi, że „dobrze, pójdę”, ale ponieważ byłam wczoraj i nie chcę więcej się naprzykrzać, pójdę dopiero w niedzielę rano, ale Pan Jezus mówi stanowczo: nie, dziś, teraz! Potem może być za późno. Więc poszłam, ale nie zaraz[40]. W połowie lipca tegoż roku otrzymała kolejne polecenie: Żelazo w ogniu się doświadcza, potrzeba, aby to było wpierw, aż się wszystko stanie. Powiedz mu… aby pisząc lub mówiąc o miłosierdziu Moim, nie odłączał Przymiot miłosierdzia od Mojej Osoby[41]. Pod koniec października miała zaś przekazać ks. Sopoćce, aby był posłuszny swemu zwierzchnikowi [arcybiskupowi wileńskiemu Romualdowi Jałbrzykowskiemu] w dziele miłosierdzia[42]. We wrześniu 1942 roku Jezus każe jej iść do ks. Sopoćki, by ten pomógł jej zredagować list do papieża, pisząc w nim to, coś ode Mnie słyszała i pójdź z tym listem do sługi Mego najwierniejszego Romualda, aby go zatwierdził i wysłał do Rzymu. Jeśli ci nie uwierzy, to proś go tak długo, aż otrzymasz wysłuchanie[43].
Niektóre z zapisów „Dziennika” s. Majewskiej są dziś trudne do zweryfikowania. Przykładem jest sprawa oznaczenia ran po gwoździach na rękach Zbawiciela na obrazie Króla Miłosierdzia, namalowanym przez p. Kazimierowskiego według wskazówek s. Faustyny, których początkowo miało tam nie być. Siostra Helena otrzymała polecenia od Jezusa, by ten brak uzupełnić. Opowiedział mi [Chrystus], że służebnica Jego s. Faustyna, gdy widywała Pana Jezusa, to zawsze była wpatrzona w promienie miłosierdzia Bożego wypływające ze Serca Jezusowego, a na rany Jego rąk nie zwracała uwagi, bo była tym przejęta całą duszą, sercem, myślami, co Bóg jej wskazywał. […] Mogę też powiedzieć, że rzeczywiście tak mogło być. Gdy pewnego razu Pan Jezus ukazał mi się w refektarzu naszym w czasie czytania wspólnego i ukazał mi prawą rękę z raną mówiąc mi o niej, to ja tę ranę widziałam i w nią tylko byłam wpatrzona, natomiast lewą rękę widziałam, że leżała na piersiach, ale czy na niej była też rana, tego nie mogę powiedzieć, bo na nią nie zwracałam takiej uwagi jak na prawą rękę. Podobnie mogło być i ze śp. s. Faustyną[44].
wiarogodność pism
Analiza „Dziennika” pozostawionego przez s. Helenę, zestawiona z faktami historycznymi, jak i pismami ks. Sopoćki pozwala na stwierdzenie, iż jeśli kapłan ten nie w pełni dawał wiarę nadprzyrodzonemu charakterowi jej posługi, w z pewnością czerpał z nich inspirację do podejmowanych działań.
Helena podsumowując wspomnienie pierwszych ślubów Szóstki (11. 04. 1941 r.) użyła nazwy Zakon Służebniczek Miłosierdzia[45]. Tej samej nazwy użył ks. Sopoćko w IV i VI liście wysłanym do Szóstki z Czarnego Boru w sierpniu i listopadzie 1942 roku[46]. Pojawia się ona także w projektach konstytucji projektowanej wspólnoty, choć ich autorem mógł być ks. L. Żebrowski, który w czasie pobytu ks. Sopoćki w Czarnym Borze na jego prośbę opiekował się Szóstką[47]. Posłużyła się nią również w swoim „Dzienniku” I. Naborowska[48].
Zbieżność zauważa się także w określeniu Szóstki jako „filarów” nowego Zgromadzenia. Takim sformułowaniem posłużyła się s. Helena, zapisując słowa Chrystusa w notatce z połowy lipca 1940 roku[49]. użył go także po dwóch latach ks. Sopoćko w swoim I liście z Czarnego Boru, zwracając się do Szóstki: Wybranki Serca Jezusowego, filary przyszłego zakonu[50].
Tożsame są także wymagania stawiane kandydatkom do nowego Zgromadzenia przez s. Helenę i spowiednika s. Faustyny. Siostra Anielska we wspomnianej powyżej notatce z 18 lipca 1940 roku zanotowała następujące słowa Jezusa: Pierwsze dusze, które dostąpią tak wielkiej łaski powołania świętego do wyżej wspomnianego zakonu, mają być ugruntowane w wierze świętej katolickiej i posiadać znajomość życia prawdziwie chrześcijańskiego oraz odznaczać się dobrocią i miłością w stosunku do bliźnich, mieć upodobanie w naśladowaniu Boskiego Mistrza w Jego miłosierdziu[51]. Potrzebę pogłębiania wiedzy akceptował także ks. Sopoćko w I i II liście z Czarnego Boru[52]. Stosowny zapis znalazł się także w projekcie konstytucji dla tej wspólnoty, powstałej w 1946 roku. Tam, w pkt. 11 zapisano: siostry będą się kształciły stosownie do przygotowania i zdolności w naukach teologicznych, wszystkie zaś bez wyjątku mają posiadać gruntowną znajomość zasad wiary i moralności katolickiej[53].
podsumowanie
Osoba s. Heleny Majewskiej była dotąd mgliście znana jako (obok s. Adolfiny Gilewskiej CSA) udzielająca rad i wskazań odnoście do organizowania przez Szóstkę życia wspólnego w okresie ukrywania się w Czarnym Borze ks. Sopoćki. Z pewnością działania te były podejmowane za jego wiedzą i aprobatą. Jednakże dopiero odnalezienie (niejako na nowo) i publikacja w 2014 roku opracowanych „Dzienników” s. Majewskiej pozwoliła na głębszą i bardziej uprawdopodobnioną refleksję nad rolą, jaką pełniła w tamtym czasie. Dziś można stwierdzić, iż nie była to tylko pomoc doraźna, czy „techniczna”, dotycząca zasad funkcjonowania przyszłego Zgromadzenia, ale znacznie szersza, bo dotycząca także innych działań podejmowanych przez ks. Sopoćkę i prawdopodobnie mająca swe nadprzyrodzone źródło. Pomoc dotąd świadomie ukryta przed światem.
Stąd należy wpisać s. Helenę Majewską w poczet tych, którzy wybrani przez Boga stali się Jego narzędziami w dziele miłosierdzia, które On konsekwentnie przypomina Kościołowi (światu). Niezwykle interesujący jest nie tylko sposób, w jaki Chrystus miał ją uczyć Swego miłosierdzia, biblijny charakter nauk jej udzielanych nierzadko pośród codziennych czynności, ale i determinacja w posłuszeństwie Jego Woli wynikająca z głębokiej relacji ze Zbawicielem, która dla osób postronnych – świadków jej życia – była postawą dobroci i pokornej pobożności. Stąd, jak wspomina jedna ze sióstr anielskich, s. Helenę nazywano „miłosierdziem”. Dziś, wobec rosnącego zainteresowania jej osobą i dziełem, warto także rozeznać jej świętość życia.
Przypisy:
[1] Kościół wie, że jego pierwszym zadaniem, przede wszystkim w takim momencie, jak obecnie, pełnym wielkich nadziei i silnych przeciwieństw, jest wprowadzenie wszystkich w wielką tajemnicę miłosierdzia Boga, kontemplując oblicze Chrystusa. Franciszek, Misericordiae vultus.
[2] Tamże.
[3] Miłosierdzie: to jest słowo, które objawia Przenajświętszą Trójcę. Miłosierdzie: to najwyższy i ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. Miłosierdzie: jest podstawowym prawem, które mieszka w sercu każdego człowieka, gdy patrzy on szczerymi oczami na swojego brata, którego spotyka na drodze życia. Miłosierdzie: to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu. Franciszek, Misericordiae vultus.
[4] Por. M. Damazyn, Ludzie miłosiernego Boga, Częstochowa 2016.
[5] M. Sopoćko, Miłosierdzie Boże nadzieją ludzkości, Wrocław 1948, s. 17.
[6] M. Sopoćko, Dziennik, z. 2, k. 50, Białystok 2010.
[7] Por. tamże, k. 64.
[8] Tamże, k. 60-61.
[9] Wspólnotą tą jest istniejące dziś Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego.
[10] H. Majewska, Moje wspomnienia, k. 21-22, w: Pisma siostry Heleny Majewskiej CSA, Kraków 2014.
[11] Tamże, k. 23.
[12] Tamże, k. 26.
[13] Por. DzM 4. 13.
[14] Por. DzM 16.
[15] Por. DzM 54.
[16] DzM 83.
[17] DzM 5.
[18] Por. DzM 40.
[19] H. Majewska, Dziennik [dalej: DzM], k. 3-4,Kraków 2014.
[20] DzM 136-137.
[21] DzM 37.
[22] Por. M. Sopoćko, „Moje wspomnienie o Siostrze Jadwidze-Faustynie Osińskiej”, AAB, LV 11.
[23] DzM 132.
[24] Tamże.
[25] Sześć kobiet tworzących nowe Zgromadzenia pisała także s. Faustyna. Por. Dz. 613; DzM 170.
[26] DzM 171.
[27] DzM 173-174.
[28] L. Roszko przyjęła imię Konsolata, a I. Naborowska – Benigna, co wprost nawiązuje do osoby i dzieła wspomnianej już Benigny Konsolaty Ferrero. Z. Komorowska otrzymała imię chrzcielne s. Faustyny. Por. DzM 176.
[29] DzM 176.
[30] I. Naborowska, Dziennik, z. 2, k. 153. 155, w: Archiwum Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.
[31] DzM 170.
[32] DzM 146-147.
[33] Por. DzM 40. 137. 168.
[34] Por. DzM 21. 35.
[35] Por., DzM 52. 82-83. 105. 172. 176.
[36] Por. DzM 116.
[37] Por. DzM 28-29.
[38] Por. DzM 17-21.
[39] Por. DzM 23.
[40] DzM 26.
[41] DzM 40.
[42] DzM 83.
[43] DzM 147.
[44] DzM 71.
[45] DzM 176.
[46] Por. M. Sopoćko, Listy pisane z Czarnego Boru w latach 1942-1943 do pierwszych członkiń organizującego się Zgromadzenia Zakonnego Miłosierdzia Bożego, 1975, w: Archiwum Instytutu Miłosierdzia Bożego.
[47] Congregationis religiosae votorum simplicium sub denominatione Ancillarum Misericordiae Divinae. Constitutiones, w: Archiwum Kurii Archidiecezji Białostockiej, VIII 17; Konstytucje Zgromadzenia Zakonnego Sług Miłosierdzia Bożego. Projekt, w: Archiwum Archidiecezji Białostockiej, V 7.
[48] Por. H. Ciereszko, Życie i działalność księdza Michała Sopoćki (1888-1975). Pełna biografia apostoła miłosierdzia Bożego, Kraków 2006, s. 252.
[49] Por. DzM 38.
[50] M. Sopoćko, Listy…, s. 3.
[51] DzM 38.
[52] Por. M. Sopoćko, Listy…, s. 3. 11.
[53] Por. Konstytucje Zgromadzenia…