MŁODOŚĆ
- 10 kwietnia 1902
Urodziłam się na Podolu we wsi Kuryłowce, parafii snitkowskiej (…). Tu również byłam ochrzczona. Matka moja Maria, pochodziła z ziemi poznańskiej, z domu Gorzelniaków. Ojciec Władysław pochodził z Podola. Oboje byli z dziada pradziada narodowości polskiej. Wpajali w nas od dzieciństwa wielką miłość Boga i Ojczyzny. Mówię w nas, gdyż w domu było jeszcze dwóch braci: Bolesław i Kazimierz, starszych.
Ojciec kochał rzemiosło, przez długie lata pracował w Szkole Rzemieślniczej na Podolu jako nauczyciel. Mamusia, zostając od dwunastu lat sierotą, uczyła się krawiectwa (…). Lubiana przez wszystkich, bo sama miłością bliźniego darzyła każdego i nigdy o nikim źle nie mówiła. Była też bardzo uczynna i miłosierna, bo nigdy żadnego ubogiego z domu nie wypuściła bez jałmużny. W domu panowała zawsze wzajemna miłość i zgoda. Ojciec też był pobożny, pracowity, w stosunku do nas wymagający, czasem surowy, lecz pomimo to – zawsze dobry.
- Sadkowce 1905
Każdego dnia mamusia, kończąc swoją pracę, zabierała mnie i młodszego brata ze sobą na spacer, by tam – mając nas na oku – modlić się. (…) ja wolałam chodzić z mamusią i podsłuchiwać cichy szept zdrowasiek na koronce lub różańcu, odmawianych przez nią (…). Często zadawałam sobie pytanie, co jest tam poza gwiazdami i prosiłam nieraz Boga, by mi zrobił wyjątek: dał skrzydełka w tajemnicy przed innymi dziećmi i ludźmi, bym na nich się mogła wzbić w górę i wówczas, gdy mnie nikt nie widzi, zobaczyła, co tam jest? Słyszałam nieraz od mamusi, że w niebie mieszka dobry Bóg, Matka Najświętsza, aniołowie i dobrzy ludzie. Chciałam być dobrą – to było moje pierwsze pragnienie, by przez dobroć na ziemi zasłużyć sobie na ten przywilej zamieszkania kiedyś razem z wszystkimi w niebie.
- Szarogród 1907
Rodzicom w Szarogrodzie gorzej się powodziło, bo aby nas uczyć, trzeba było dużo pieniędzy. Toteż, po sprzedaniu ziemi w Sadkowicach, kupili tylko mały domek z niewielkim kawałeczkiem ogródka. W Szarogrodzie, gdzie zamieszkali rodzice, był blisko duży, ładny kościół św. Floriana. Chodziłam w każdą niedzielę z rodzicami i młodszym braciszkiem do kościoła. Wszystko mnie w nim zachwycało. Umiałam się już modlić z książeczki. W tym czasie zapoznawałam się z nauką katechizmu i z życiem liturgicznym w Kościele.
Tutaj usłyszała od Jezusa: Nie opuszczę Cię nigdy i obiecuję, że ktokolwiek wyświadczy ci jakie dobrodziejstwo, Sam stanę się jego zapłatą. Błogosławić im będę w życiu doczesnym i wewnętrznym.
Mając dwanaście lat dostąpiłam wielkiej łaski, jak mówi św. Terenia „pierwszego pocałunku miłości Jezusowej”, przystępując po raz pierwszy do Komunii św. Jezu, Tyś mój, a ja Twoja na wieki! Tak szeptały usta moje przez cały dzień.
(…) jako dowód jeszcze jeden miłości Jezusowej, bo zaraz po Komunii św. Pan Jezus jakby chciał utwierdzić w pewności, że mnie kocha i nigdy nie opuści i jako dowód tego wskazał mi palcem Swojej ręki monogram na antepedium ołtarza, gdzie przechowywał się Najświętszy Sakrament.
Widzisz Helu – mówi Pan Jezus – ta pierwsza litera oznacza Moje Imię, a druga, umieszczona pośrodku, czyli w Moim Sercu, oznacza pierwszą literę twego imienia, czyli imię twoje zapisane jest głęboko w Sercu Moim, gdyż ta sama litera wskazuje również na Moją Osobę, Którą Jam Jest. Czyli, że Jezus nie może być bez Heli, a Hela bez Jezusa. Litera S oznacza więc, że Jezus i Hela to musi być jedno serce. Ponieważ tam, gdzie jest miłość, tam musi być też i ofiara, a gdzie ofiara, tam i cierpienie. Krzyż więc umieszczony nad literą H jest symbolem tej ofiary.
- Śledzie 1915
Pamiętam, jak mając już 13 lat zachorowałam na bronchit. Rodzice mieli wówczas trudne warunki życiowe. (…) Mamusia postanowiła odesłać mnie do majątku, gdzie wujek pracował, a było to 30 kilometrów od Szarogrodu do wsi Śledzie, u państwa Grzybowskich. Im się powodziło lepiej niż rodzicom, a co najważniejsze, tam był praktyczny i umiejący leczyć felczer.
I oto przyszedł czas wyjazdu. Jezus tylko jeden był mi świadkiem, ile mnie to kosztowało. Niczego nie żałowałam tam (ani rodziców, ani braciszków), jak Jezusa, który zostaje tam w kościele, a ja z tak daleka nie będę mogła biec do niego w odwiedziny, jak to często robiłam, będąc w domu. Przecież kościół był moją rozkoszą, życiem z Bogiem w jak najściślejszej łączności. Musiałam opuścić dom, bo taka była Jego wola święta.
- Matejkowo 1917
Matejkowo była to wieś głucha, do kościoła bardzo daleko (…). Tu skończyły się moje codzienne odwiedziny Najświętszego Sakramentu w kościele. Duszę moją opanowała tęsknota. Bardzo często, ze łzami w oczach, biegłam myślą do kościoła szarogrodzkiego, a zwłaszcza w niedzielę i święta. Podobały się widocznie Panu Jezusowi moje łzy i tęsknota lepiej, niż te dawne nawiedzenia osobiste, bo tu mogłam w cierpieniu dać dowód swej miłości ku Niemu.
- Sewerynówka 1919
Do kościoła do Meżyrowa było pięć kilometrów i mogłam raz w tygodniu odwiedzać kościół, być na Mszy św. Jakże znów byłam szczęśliwa, gdy mogłam Jezusa w Eucharystii witać w świątyni i nieraz przyjąć Go do swego serca. Poczułam się tu jak zwiędła roślinka, która u źródła żywej wody ożywiona podnosi się i radośnie zwraca swe konary ku słońcu. A to, że Jezus umieścił mnie na kilka lat daleko od Siebie, to była nauka dla mnie, jak bardzo powinnam sobie cenić te łaski, które Bóg daje w przybytkach Swoich. I za to jeszcze ukochać miłość Jezusową.
SIOSTRA ANIELSKA
W 1920 roku rodzina Majewskich przeprowadziła się do Brudzewa w Wielkopolsce.
- Wilno 1924
W 1924 roku Majewscz zamieszkali w Wilnie, początkowo przy ul. Piłsudskiego 34.
- Wilno 1928
W 1928 roku pracowała w biurze filii Sodalicji św. Piotra Klawera.
Pewnego razu w 1928 roku, będąc w kościele św. Michała na adoracji Najświętszego Sakramentu, a było to w pierwszy czwartek maja, odprawiała Godzinę Świętą i w czasie tej godziny otrzymała wyraźną obietnicę od Pana Jezusa, że ją kocha, że da jej dużo … dużo … łask, że jej nigdy nie opuści, ale ma to zachować w tajemnicy.
- Wilno 1933
Pierwsze moje zetknięcie się ze Zgromadzeniem Sióstr od Aniołów było takie: w 1933 roku poznałam Janinę Giedrojciównę w Kole Eucharystycznym przy kościele Wszystkich Świętych w Wilnie. Wielkie na mnie zrobiła wrażenie jej praca apostolska, owiana jakąś wybitną jej cnotą dobroci w stosunku do członkiń, szczególnie biednych, które potrzebowały często pomocy materialnej i pociechy duchowej. Ona swoją szczodrobliwością, miłością i zaparciem się siebie tak wiele zdobywała dla Boga chwały przez pobudzanie innych do wykonywania cnót, (…) jak z krzesiwa krzesała z dusz powierzonych jej przez Boga, ogień miłości Bożej (…).
Idź tam, gdzie ci wskazałem. Zgromadzenie to jest mym najlepszym upodobaniem, – mówi Pan Jezus – kocham go i chcę byś i ty tam była, zwiększając liczbę apostołek miłych Sercu mojemu. Ja zaś, nie ociągając się wielce, natychmiast udałam się z prośbą o przyjęcie mnie na decydujące o powołaniu trzydniowe rekolekcje.
Kościół Wszystkich Świętych
- Wilno 1934
W styczniu została przyjęta do postulatu Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, które w tym czasie działało jako Towarzystwo Filantropijno-Oświatowe ,,Labor“. A 1 października tegoż roku przyjęta do nowicjatu i otrzymała imię zakonne Maria Rafaela.
W tym czasie, kiedy pracowałam w przytułku (…) przyszłam do saloniku na Trockiej i zobaczyłam śpiącego na kanapie Jezusa na krzyżu w cierniowej koronie. (…) Z bijącym z radości sercem podeszłam cichutko, uklękłam i przyglądałam się chwilę Jego Obliczu. Miał bardzo cierpiącą twarz, zauważyłam to po Jego rysach i jakby od łez wyryte rowki pod oczami. Zrobiło mi się smutno i żal ogarnął moje serce. Niedługo tak patrzyłam, może tylko pięć minut, aż Jezus otworzył jedno oko i uśmiechnął się do mnie. To Jezus udawał tylko, że śpi. Zapytałam więc Pana Jezusa: Jezu, powiedz mi, czemu ciągle nosisz na sobie koronę cierniową i nawet śpisz w niej? A Jezus mi na to: Jak długo świat będzie istniał, tak długo korona cierniowa będzie na Mojej głowie. Mówił jeszcze Pan Jezus, że Zgromadzenie nasze jest dla Niego odpoczynkiem, miejscem odpoczynku, że dobrze jest Mu z nami i dlatego przychodzi tu, aby odpocząć. A gdy zapytałam dlaczego tak jest i co Go do nas pociąga, odpowiedział: Znajduję tu wiele miłości.
- 2 października 1934
PIERWSZA PROFESJA
Głęboko mi stanęła w pamięci moja pierwsza profesja, gdy po złożonej usłyszałam głos Pana Jezusa, który mi powiedział: Helu, cieszę się bardzo z twojej pierwszej profesji, ale czekam bardzo… bardzo… twojej profesji wieczystej. Słowa te w ciągu tych sześciu lat były dla mnie siłą wielką i pomocą we wszelkich trudnościach, wątpliwościach i pragnieniem do wytrwania na drodze w powołaniu, bo gdy szatan nasuwał mi zniechęcenie, ucieczkę z pola walki, wówczas mówiłam sobie: Jakże mogę zejść z tej drogi, kiedy tak u końca roku szóstego czeka na mnie Jezus… A Jezus przez całe życie był przecież dla mnie wszystkim. Nie potrafiłabym bez Niego żyć. Jezus i Hela to wspólnota miłości nieskończonej, miłości wiecznej, miłości nierozerwalnej.
SEKRETARKA
- kwiecień 1940
Pierwszy wpis ,,Dziennika“
Będąc w kościele św. Kazimierza, przy ołtarzu św. Andrzeja Boboli, przyszła mi myśl taka, żeby od dnia dzisiejszego rozpocząć nowennę za wstawiennictwem tegoż Świętego, o miłosierdzie Boże: dla naszej Ojczyzny, Zgromadzenia i siebie. (…) Na siódmym dniu nowenny, (…) ku wielkiemu memu zdziwieniu, ujrzałam, podczas Ofiarowania, unoszącą się w powietrzu, po prawej stronie nad ołtarzem, kulę dość dużych rozmiarów. (…) Podczas Komunii kapłańskiej św. Andrzej Bobola uśmiechał się, a twarz Jego jaśniała dziwnym blaskiem. (…) By przyspieszyć wylanie się miłosierdzia Bożego, św. Andrzej Bobola potrzebuje naszego z Nim współudziału, bo mówi, że: trzeba teraz z podwojoną siłą wierzyć w miłosierdzie Boże, modlić się wytrwale i ufać niezachwianie, że Bóg zmiłuje się nad wami.Minęło tak kilka dni. Jednak w sumieniu czułam coraz wyraźniejszy jakby wyrzut, że trzymam to w tajemnicy dla siebie tylko, a Bóg chce, aby z podwojoną wiarą i ufnością w miłosierdzie Boże zwróciło się jak najwięcej ludzi, że mam być apostołką miłosierdzia Bożego (…) Zwierzyłam się więc trochę z tego siostrze mistrzyni naszego nowicjatu, do której miałam zawsze wiele zaufania. Ona mnie skierowała, jak sama się wyraziła, do bardzo światłego i gorliwego kapłana – doktora teologii ks. Michała Sopoćki, któremu Bóg w szczególniejszy sposób powierzył sprawę kultu miłosierdzia Bożego. O pochodzeniu i rozszerzaniu nabożeństwa do miłosierdzia Bożego nic dotąd nie wiedziałam.
ks. Michał Sopoćko
- 8 października 1940
Ufajcie z żywą wiarą i trwajcie w modlitwie do końca. Niech wszyscy zaopatrzą się w obrazki w domach swoich, bowiem przyjdzie niebawem jeszcze doświadczenie, a domy te, rodziny całe i każdego z osobna, kto czcić będzie ten obraz miłosierdzia, zachowam od wszelkich nieszczęść, i przyjdzie czas, że wszyscy ci świadczyć będą o cudownym działaniu i szczególnej opiece miłosierdzia płynącej z tego obrazu.
Helu, chcę, abyś mi w akcie heroicznym oddała życie swoje jako okup za grzechy całego świata i te wszystkie radości, jakie oczekujesz, a więc doczekanie Ojczyzny wolnej, tryumfu i rozkwitu Kościoła Świętego, zatwierdzenie przez Stolicę Świętą, kultu miłosierdzia Bożego i inne. Z chwilą złożenia mi tego aktu w ofierze, bądź zawsze gotowa pójść ze Mną do Ojczyzny wiecznej. Akt ten złóż Mi w ofierze, w dowolnie obranym dniu po Komunii św. Dlaczego żądam tego od ciebie, dowiesz się dopiero w niebie.
- 2 października 1941
Składa śluby wieczyste w kościele świętych Janów w Wilnie
- 24 września 1941
Widzisz, jak świat brnie w złem. Szatan rozciągnął swe sidła na całym świecie i ludzkość biedna, zbolała wije się z bólu nie mogąc się z nich wydostać. Patrz, jak prawo Boże jest deptane i nikt się z nim nie liczy. Świat o własnej sile się nie odrodzi, lecz trzeba mu Moich łask ze Źródła miłosierdzia, które uleczą go z tej strasznej choroby. Stanie się to dopiero wtedy, jak się wszyscy zwrócą do miłosierdzia, które wypływa z Serca Mego, a które już raz wyraźnie objawiłem wiernej służebnicy Mojej Faustynie, lecz chcę, by to nabożeństwo potwierdzone było przez Mego zastępcę na ziemi w Kościele Katolickim w Rzymie. Jemu bowiem dałem władzę związywania i rozwiązywania na ziemi i tak jak słońce nie dopuszcza przez mgłę swych promieni na ziemię, tak i łaski ze źródła Mego miłosierdzia nie mogą w całej pełni wylać się na świat cały jak tylko przez Kościół Chrystusowy na ziemi. Powiedz mu [ks. Sopoćce], że chcę aby ci dopomógł napisać list do Stolicy Świętej pisząc w nim to, coś ode Mnie słyszała i pójdź z tym listem do sługi mego najwierniejszego Romualda, aby go zatwierdził i wysłał do Rzymu. Jeśli ci nie uwierzy, to proś go tak długo, aż otrzymasz wysłuchanie.
MATECZKA
Jezus, przez św. Faustynę Kowalską, życzył sobie, by powstał nowy Zakon Miłosierdzia Bożego. Zakładać go miał ks. Michał Sopoćko. Sam jednak, chcąc być posłusznym wskazaniom swej Penitentki, miał czekać na osobę, którą Bóg miał przysłać ze świata.
- 22 sierpnia 1941
Organizować ten zakon dziewic ma również osoba świecka, mająca powołanie do takiego rodzaju życia, jaki on będzie miał. Mnie zaś Pan Bóg, dając łaski podobne, jakie miała śp. s. Faustyna ze Zgromadzenia Sióstr Magdalenek, używa jako narzędzie pomocnicze, które ma w porozumieniu się z Ojcem od miłosierdzia dopomóc tej, która będzie stała na czele nowo organizującego się zakonu miłosierdzia. Życie moje jednak powinno być ukryte i nikomu nieznane, czyli, że swoją osobą nie mam zakrywać osoby śp. s. Faustyny w jej szczególnym posłannictwie o miłosierdziu.
- lato 1941
Kandydaturę do Zakonu Miłosierdzia zgłosiła Jadwiga Osińska. Ks. Sopoćko wysłał ją do Pryciun, do domu Sióstr od Aniołów, razem z s. Heleną. Spodziewał się od niej rozeznania prawdziwości powołania tej kandydatki.
Będąc w katedrze na Mszy św., w czasie Ofiarowania, przyszła mi na myśl Jadwiga Osińska, o której już raz mówił mi Pan Jezus, gdy była na zebraniu u księdza profesora, że ona jest tą wybranką, która ma założyć nowy zakon miłosierdzia Bożego. A dziś, jakby jakiś głos wewnętrzny, pobudził mnie do modlitwy za nią. Gdy się tak modliłam, rozważając zamiary i wyroki Boże, usłyszałam głos: Powiedz jej, aby się w spełnieniu Mej Woli nie wahała. Chcę, aby ona została założycielką mego umiłowanego zakonu miłosierdzia Bożego. Niech się sposobi do niego przez modlitwę, ofiarę i coraz głębsze poznanie moich prawd wiary świętej. Niech pewna będzie, że to Ja ją wzywam do tego. Był to głos Pana Jezusa, a więc nie mam wątpliwości. Pójdę i powiem, jak wielkim przywilejem Bóg ją obdarza.
- luty 1942
Do Zakonu Miłosierdzia Bożego kandydatek było więcej. Ks. Sopoćce wskazywała je także s. Helena, posłuszna głosowi Jezusa, który sam wybierał pierwszą wspólnotę zakonną – wileńską Szóstkę.
Dziś w czasie modlitwy myślnej widziałam Pana Jezusa w obłokach. Z Serca Jego wypływały dwa jasne promienie i sięgały ziemi. Obłoki te nie były na niebie, lecz jakby w ołtarzu i na tle tych obłoków widziałam Jezusa. Widziałam garstkę dziewic, na początku tylko szóstkę, które zbliżały się do Jezusa, dotykały rany Jego boku i jakby coś do rąk brały, i tak z zapełnionymi dłońmi powracały i oddawały ludziom. Czynność tę wykonywały bardzo szybko. (…) Zrozumiałam, że to przyszłe zgromadzenie miłosierdzia Bożego tak wygląda początkowo, a te pełne dłonie, to rozdawanie uczynków miłosiernych według Serca Jezusowego.
1. Jadwiga Osińska
2. Izabela Naborowska
3. Ludmiła Roszko
4. Zofia Komorowska
5. Jadwiga Malkiewicz
6. Adela Alibekow
- 11 kwietnia 1942
Konieczność ukrycia się przed niemieckim okupantem ks. Sopoćki sprawiło, iż zdecydował on, że przez ten czas formacją zajmą się dwie siostry od Aniołów: Helena Majewska i Adolfina Gilewska oraz ks. Żebrowski. Wtedy też spisywano pierwsze projekty konstytucji nowej wspólnoty.
Oto dziś, w kapliczce sióstr karmelitanek na Popławskiej 29, o godz. 9 rano w czasie Mszy św. odprawionej przez czcigodnego księdza prałata Leona Żebrowskiego w jego obecności złożyło sześć wybranek Bożych swą gotowość służenia Jezusowi miłosiernemu i naśladowania Go w uczynkach miłosiernych oraz przebłagania u Ojca Niebieskiego miłosierdzia nad grzesznym światem.
SKAZANA
W Wyniku decyzji mocarstw zwycięskich w II wojnie światowej wytyczone zostały w Europie nowe granice państw i strefy wpływu. Konsekwencją tych decyzji była tzw. repatriacja setek tysięcy Polaków, w tym m. in. abp Romualda Jałbrzykowskiego, który przeniósł stolicę swej diecezji do Białegostoku, ks. M. Sopoćki, każdej z Szóstki tworzącego pierwszą wspólnotę Zakonu Miłosierdzia Bożego, a także wielu sióstr zakonnych, również anielskich.
- 17 czerwca 1946
Zbliża się wyjazd sióstr, które zapisane są do Polski, a najważniejsze – wyjazd naszej ukochanej matki generalnej. Boże mój, kiedy się skończy ta tułaczka? Nachodzą mnie wątpliwości, strach ogarnia przed niewiadomym losem, który czeka nas tutaj, zostających na tym terenie. Ciężkie warunki, ciężkie charaktery, niepewność spokojnego życia. Gdyby nie żywa wiara w Boga i te głęboko przekonujące słowa o. Kamila „że on nigdy nie rozmyśla nad tym co będzie jutro”, to człowieka ogarnęła by straszliwa rozpacz. A tak by się chciało mężnie obchodzić z przeciwnościami. A kiedy przypomnisz sobie, że jest konfesjonał i człowiek silnej woli i głębokich przekonań… chce się pójść i orzeźwić w tym źródle łask.
S. Helena podjęła pracę początkowo na poczcie, a następnie w polskojęzycznej Wileńskiej Szkole Nr. 5, dziś Gimnazjum im. Lelewela, jako pracowniczka sekretariatu.
Wkrótce dla Kościoła rozpoczął się nowy rozdział represji mających na celu programową ateizację społeczeństwa. W lipcu 1948 r. zdelegalizowano m. in. wszystkie zgromadzenia zakonne, domagając się, by ponownie ubiegały się o rejestrację. Zgromadzenie Sióstr od Aniołów – ze względu na ukryty charakter swego działania – nie podporządkowało się temu prawu, czym siostry narażały się na kolejne represje.
Sprawa sądowa wytoczona o. Kamilowi Wełymańskiemu OFMConv. pozwoliła MGB na przeszukanie mieszkania i zarekwirowanie rękopisów. Wśród nich znajdował się ,,Dziennik“ s. Heleny z 1946 roku. Obecnie posiadamy nieliczne zapisy w rosyjskim tłumaczeniu i zdjęcie oryginału.
- maj 1949
Ojciec Kamil Wełymański OFMConv jest przesłuchiwany w sprawie treści ,,Dziennika“ s. Majewskiej. Odtąd ona sama jest wzywana na przesłuchania, by wyjaśniać konkretne jego zapisy.
Na Białorusi zostaje aresztowany ks. Czesław Barwicki. W Wilnie więc MGB rekwiruje szafę pełną materiałów ,,wrogich wobec systemu“. Rozpoczyna się rozpracowywanie wspólnoty anielskiej, które w 1950 r. skutkuje licznymi aresztowaniami i procesami sądowymi.
- lato 1950
Siostra Helena zostaje aresztowana 30 sierpnia 1950 r. i oskarżona o przynależność do nielegalnej organizacji, wrogiej państwu. Początkowo przetrzymywana jest w więzieniu przy ul. Ofiarnej, a później – na Łukiszkach.
- 19 grudnia 1950
Skazana zaocznie przez Kolegium Specjalne (Особое Совещание при МГБ СССР) z art. 58-1a, 58-10 cz. 1 i 58-11 Kodeksu Karnego RFSRR na 10 lat pozbawienia wolności.
ZESŁANIE
- 4 stycznia 1951 r. – wydano skierowanie na wyjazd do obozu w Incie, Komi SRR
- 26 stycznia 1951 r. – MGB zapoznało s. Helenę z wyrokiem wydanym w Moskwie
- 6 czerwca 1951 r. – początek transportu do obozu pracy w Minłagu, w Komi
- 27 maja 1955 r. – przeniesienie do obozu pracy w Karłagu, w Kazachstanie
- 24 marca1956 r. – rozkaz o anulowaniu wyroku i rehabilitacja
- 6 lipca 1956 r. – zwolniona z obozu
- 19 lipca 1956 r. – przyjeżdża do Wilna
- 5 grudnia 1967
z listu M. Sopoćki do Zofii Komorowskiej:
Śp. p. Helena Majewska była parę lat na wakacjach na Wschodzie, a po powrocie przebywała w Kalwarii. Umarła nagle. W dniu śmierci była rano w kościele, a po powrocie zajmowała się gospodarowaniem, w południe prasowała (sobie czarną sukienkę), potem usiadła, zapytała, czy siostry odmówiły „Anioł Pański” i skonała.
Jej grób znajduje się dziś na cmentarzu saltoniskim w Wilnie.