Przez wieki próbowano pozbawić kościół bazy materialnej, aby nie można było prowadzić duszpasterstwa, ewangelizacji. Tymczasem dobrze zarządzany klasztor franciszkański może wnieść wiele dobrego w życie duchowe i społeczne Wilna oraz Litwy – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” o. Marek Adam Dettlaff, przełożony klasztoru Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (franciszkanów) w Wilnie.
*Jak to się stało, że przyjechał Ojciec na Litwę?
Długo podejmowałem decyzję o przyjeździe do tego kraju. Na Litwę przyjechałem w 1993 r. Najpierw jeździłem jako kleryk na Łotwę. Tam doświadczyłem wyraźnego działania Bożego w moim życiu – odnalazłem miejsca związane z o. Maksymilianem Kolbem, ziemię ofiarowaną przez panią Józefę Linkiewicz, rycerkę Niepokalanej, na której miał być wybudowany Niepokalanów łotewski; widziałem chrzest umierającego niemowlaka, który zaraz po chrzcie odzyskał życie i zdrowie. Myślałem, że Bóg chce, abym służył ludziom w tym właśnie kraju. Tak więc prawie rok zwlekałem z decyzją, aż w końcu, na modlitwie w kaplicy seminaryjnej, zrozumiałem, że przez propozycje przełożonych działa Bóg. Mówiąc prościej, rok czasu mówiłem mojemu przełożonemu, że nie pojadę na Litwę, ale pojadę pracować na Łotwę. Gdy zmieniłem zdanie, przełożony, bojąc się ponownej zmiany decyzji, powiedział mi: „Masz po święceniach kapłańskich miesiąc wakacji i zaraz potem jedziesz do klasztoru w Miednikach, gdzie pracuje o. Sławomir Skwarczek”. Mieszkał sam w klasztorze wraz z kandydatami do zakonu, którzy zaczęli się interesować życiem franciszkańskim.
*Jak wtedy wyglądało życie franciszkanów na Litwie?
Byliśmy tylko w Miednikach, ale wspólnota coraz bardziej się rozrastała. Okoliczna młodzież męska zaczęła wstępować do zakonu, potem przyjechał z Polski o. Jarosław Rekward i założyliśmy nowicjat. Było bardzo radośnie i pogodnie. Dziś jesteśmy w Miednikach, Wilnie i Kłajpedzie.
*Jedną z ważnych postaci dla Kościoła na Litwie, które miał okazję Ojciec poznać, był o. Kamil Wełymański. Czy może Ojciec o nim opowiedzieć?
O. Kamil był dla mnie bardzo ważną osobą, wiele mu zawdzięczam. Przede wszystkim przekazał mi swoje pragnienie powrotu do kościoła w Wilnie i miłość do zakonu. 15 maja 1998 r. podpisałem razem z o. Kamilem dokument przekazania kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny franciszkanom. Zaraz potem o. Kamil pojechał do kościoła, by przed figurą Matki Bożej Niepokalanej zaśpiewać Magnificat i pieśń maryjną przez siebie ułożoną. Niecały rok później jego ciało było wystawione w odzyskanym przez niego kościele. Umarł, mając 89 lat. Mawiał, że jak oddadzą kościół, to i klasztor zwrócą. Tak też się stało. W wigilię 18. rocznicy jego śmierci, po 26 latach walki, odzyskaliśmy klasztor. W oczach mam do dziś scenę z jego pogrzebu. Kiedy wynosiliśmy trumnę z naszego kościoła, przeszliśmy schodami do drzwi i trzykrotnie w nie uderzyliśmy na znak pożegnania z domem, z którego został wyrzucony w 1949 r. Modliłem się w duchu, aby pomógł w odzyskaniu klasztoru, i tak też się stało. Był ciekawą postacią, pełną wiary, nadziei i miłości, otwartą szczególnie na człowieka młodego. Przekazywał nie tylko swoją wiarę, ale i umiłowanie ojczyzny. Mam nadzieję, że w przyszłym roku ukaże się moja książka o nim, bo naprawdę warto poznać tę szlachetną postać.
*Jaki był stan kościoła, gdy został zwrócony franciszkanom?
Świątynia była w opłakanym stanie, groziła zawaleniem dachu. To był największy problem, który, na szczęście, udało się zażegnać po dwóch latach. Najbardziej bolało to, że największych zniszczeń dokonano po odzyskaniu przez Litwę niepodległości.
*O jakie zniszczenia chodzi?
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego zdjęto, nadwyrężoną wprawdzie, dachówkę, która w jakiś sposób chroniła nawy boczne od zalewania wodą deszczową. Położono wtedy papę, która po kilku latach zbutwiała i kościół zalewała woda. Z przerażeniem któregoś dnia zauważyłem, że z fundamentów kościoła wyrwano głazy, podkopano się też pod filary kościoła. Były to działania zupełnie niezrozumiałe.
*Jakie prace remontowe zostały przeprowadzone? Z kim Ojciec współpracował podczas remontu?
Początkowo, przez pięć lat, prace remontowe wykonywaliśmy przy wsparciu litewskiego Deprtamentu Ochrony Zabytków, potem zostały tylko ofiary wiernych, którzy zawsze mnie zaskakiwali swoją hojnością. Zawsze i wszędzie mówię, że wierni z Wileńszczyzny są ofiarni. Obecnie do tej ofiarności wiernych dołącza się państwo polskie. Na przykład w tym roku po raz kolejny renowacja malowideł na sklepieniach nawy głównej została dofinansowana ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Ponadto w tym roku przygotowujemy ruchomą szopkę bożonarodzeniową, mającą też wymiar historyczny i edukacyjny, w celu poznawania dziejów Polski i Litwy. Jesteśmy w trakcie organizacji muzeum chrystianizacji Litwy.
*Na czym polegały trudności związane z odzyskaniem klasztoru? Dlaczego tak długo to trwało?
Klasztor wrócił do nas dopiero dwa lata temu. 27 sierpnia 2017 r. odbyło się ponowne poświęcenie tego niezwykłego miejsca. Budynki klasztorne do 2013 r. były zarządzane przez spółkę „Pranciškonų rūmai”, która nie miała nic wspólnego z zakonem. Klasztor, znacjonalizowany w czasach sowieckich, został przekazany do użytku zarządowi związków zawodowych, który przekazał go, nie mając tytułu własności – na własność Stowarzyszeniu Nauki Techniki Litwy. Organizacja ta została następnie przemianowana na Litewski Związek Stowarzyszeń Nauki i Techniki. W 1991 r. zrzeszenie to, wraz z innymi osobami prawnymi, podpisało umowę założycielską spółki „Mokslo ir technikos rūmai”. Później spółka ta została przemianowana na „Pranciškonų rūmai” i zarządzała klasztorem, wynajmując większość pomieszczeń, czyli prowadziła działalność komercyjną, otrzymując z wynajmu profity. I to mimo że według prawa obowiązującego na Litwie franciszkanie posiadali pełne prawo zwrotu zabranego nieprawnie mienia. Przez prawie 10 lat, od lipca 2004 r., trwały procesy sądowe. Udało się w lutym 2013 r. Kolejne lata to było oczekiwanie na restytucję mienia ze strony rządu. Uważam, że podstawową trudnością w odzyskiwaniu klasztoru była niechęć. Przez wieki próbowano pozbawić kościół bazy materialnej, aby nie można było prowadzić duszpasterstwa, ewangelizacji. Tak też było w 1948 r., kiedy zamknięto kościół, a kilka miesięcy później wyrzucono z klasztoru ostatniego zakonnnika. O to właśnie chodziło, aby zniszczyć wiarę, wyrugować ją z życia społecznego, domowego i rodzinnego. Myślę, że taka sama intencja przyświecała też byłym właścicielom. Klasztor stwarza bazę do duszpasterstwa i ewangelizacji. Dobrze zarządzany może wnieść wiele dobrego w życie duchowe i społeczne Wilna oraz Litwy.
*Jak teraz klasztor służy mieszkańcom Wilna?
W klasztorze, oprócz wspólnoty zakonnej, która składa się z trzech kapłanów i brata zakonnego, założyliśmy Centrum Kultury i Duchowości. Centrum organizuje życie kulturalne i duchowe – różne konferencje naukowe, rekolekcje tematyczne, stanowe, tzn. osobno dla kobiet i mężczyzn. We wrześniu planujemy spotkanie dla osób cierpiących na bulimię i anoreksję. Będą nie tylko spotkania z psychologami, lecz także możliwość poproszenia o modlitwę wstawienniczą, uczestnictwo w adoracji, wspólnej modlitwie. Ludzie coraz częściej korzystają z pomocy centrum. Prowadzimy tu zajęcia z ikonoterapii, łączymy pomoc psychoterapeutyczną z duchową. O naszej działalności można dowiedzieć się z profilu na Facebooku „Vilniaus Kuluros ir Dvasingumo Centras” albo ze strony internetowej Frater.lt. Centrum jest otwarte dla wszystkich, również dla osób poszukujących. 15 września zamierzamy poświęcić ołtarz bł. Michała Giedroycia, który należy do drugiego pokolenia chrześcijan Litwy i w ciekawy sposób był związany z naszym klasztorem. O nim też mieliśmy rekolekcje w naszym centrum. 16 września odbędzie się prezentacja książki o. dr. Józefa Makarczyka „Dzieje prowincji ruskiej Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych”. Wydaliśmy ją w „Studia Franciscana Lithuanica”, które należy do Centrum Kultury Franciszkańskiej.
*Czy problemy związane z własnością klasztoru już się skończyły, czy może byli użytkownicy podejmują jakieś próby podważenia prawa franciszkanów to tych budynków?
Po odzyskaniu przez nas pełnych praw do klasztoru część dotychczasowych dzierżawców, których działalność była niezgodna z kanonem wiary chrześcijańskiej albo obowiązującym prawem, została poproszona o zwolnienie pomieszczeń. Wypowiedzenie umowy dzierżawy otrzymała m.in. szkoła jogi. Problemy trwały jeszcze przez kilka miesięcy ze względu na jednego z najemców – bar 7 Fridays nie chciał opuścić klasztoru. Po zamknięciu baru w budynku klasztoru problemy się skończyły, siłowe przejęcie ostatnich pomieszczeń klasztornych było ostatnim akordem. Dziękuję Bogu, moim braciom i ludziom za dar wytrwałości, wsparcia i przyjaźni. Niech Bóg wszystkim wynagrodzi. Dziękuję również wszystkim ofiarodawcom, tym, którzy sfinansowali remont kościoła i klasztoru. Przed nami wielkie zadanie do wykonania – remont dachu budynku klasztornego, ponieważ w wielu miejscach przecieka, no i remont całego skrzydła wzdłuż ul. Lidzkiej, które jest w opłakanym stanie.
Fot. Marian Paluszkiewicz
Autor: Ilona Lewandowska
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 32(154); 17-23/08/2019